t-0ra's avatar

t-0ra

~* gone *~
566 Watchers489 Deviations
53.2K
Pageviews

I'll still peek in here every now and then but for the most part I'm done. This account will be kept for archiving purposes so don't worry about that at least

I won't be posting my new username here. Instead if you want to keep in touch please comment under this journal and I'll watch you on my new account.

I'll be deleting this journal eventually, got a clingy piece of my past on my back that isn't very likely to let fuckin go and there's only so much a block will give me.

Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In

Dzienniki Kapitańskie które zostały przeze mnie teraz dodane są sprzed sześciu lat. Po prostu nie chce mi się do nich dokopywać na sta.shu podczas przyszłych terapii, a była okazja usłyszeć, że dobrze się je czyta, że ho ho, poezja i komedia i dramat, najlepsza lektura szkolna. No to wróciły. Miłej najlepszej lektury szkolnej, poezji i komedii i dramatu, ho ho.


Sporo mi się pozmieniało w życiu i nie wiem czy jeszcze wrócę na to konto, kontaktu na innych stronach nie daję bo i tak mam w zwyczaju znikać, więc jaki w tym sens. Mam kontakt z tymi z którymi chcę mieć kontakt i na chwilę obecną mi to wystarczy. Ale wszystkie moje dzieła sztuki i wysrane sole wróciły do galerii, przynajmniej te nieusunięte.


Jest u mnie całkiem w porządku, mam psa ze schroniska i współdzielę całkiem rasowego gołębia, mam nawet jebany plan na życie, tylko czytanie z powrotem tych wpisów zryło mi humor, a że jest trzecia w nocy, to kurwa.


Ale jakby ktoś chciał komisza, to zbieram na wakacje. Będę twoją dziwką na godzinę. Dalej nie rysuję anthro ani nsfw.

Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
  • by t-0ra, Aug 7, 2015, 7:55:13 PM


Miałam okazję usłyszeć zza okna dwuminutowy ból dupy starszego pana, że jakiś młodszy facet, który wysadził go z samochodu na głównej ulicy, jest pajacem kurwa jebanym, i że ma spierdalać. Potem dorzucił, że smarkacz jest pajacem jebanym, i że ma spierdalać. Później dorzucił parę słów o tym, że jego ojciec był taki sam, i że on to po nim odziedziczył, że jest kurwa pajacem jebanym. I że ma spierdalać. Starszy pan mówił o pajacach kurwa jebanych przez te całe dwie minuty. Wydaje mi się, że nawet ja znam więcej przekleństw. Nie o to chodzi. Słuchając tego gościa, wpadłam na myśl, że może wcale nie trafiłam do popierdolonego mieszkania - może trafiłam do całego popierdolonego miasta? Już od jakiegoś czasu zdarza mi się widywać takich zasuszonych staruszków z żalem w serduszkach jakby ktoś ścisnął im jajeczka, wątróbki czy też inne nereczki. Co robią tacy ludzie? Znajdują sobie ofiary i wysysają z nich dobry humor, kropelka po kropelce, kropelka po kropelce, aż kompletnie ich wysuszą. A potem czekają, aż ten humor im wróci, żeby mogli sobie ulżyć jeszcze raz. Oczywiście nie mówię, że cała populacja tej dziury cierpi na ten syndrom. Po prostu to ja miałam raz w życiu pecha. Raz chyba mogę mieć. Co mi tu najbardziej przeszkadza, już nie w mieście, a w domu - jeśli ktoś czytał moje poprzednie journale, pewnie zauważył, że nie mieszkam sama, a ze współlokatorką. Wspominałam kiedyś, kim owa współlokatorka jest? Otóż współlokatorka jest rodzicielką mojej matki, a do tego osobą zawziętą i jadowitą, osobą przez którą dwa lata temu prawie cały rok szkolny spędziłam zamiast nad książkami to albo na strychu, albo poza domem - w zimie głównie w moim pokoju, bo była tam temperatura około 5 stopni na minusie i ta s... kobieta nie miała odwagi tam wejść, a ja na tego typu rzeczy mam dość dużą odporność. Robiąc co? Próbując się uspokoić i wbić sobie do łba, że jestem tu tylko przejściowo, że jak tylko skończę szkołę, wyprowadzę się z powrotem do Krakowa. Że wszystko będzie, kurwa, dobrze, i że mam się nie poddawać. Że jeszcze tylko trzy lata, że przecież za rodzinę mogę równie dobrze uznać klasę z plastyka. I gówno. Do końca roku szkolnego zdążyła upierdolić mi psychikę na tyle, że zamiast nadrabiania zaległości zaczęłam się skupiać na nadrabianiu własnego zdrowia. W jednej chwili straciłam wszystko. Bolało, kurwa, bolało. Parę dni później dowiedziałam się, że umarł jeden z ludzi, na których bardzo mi zależało, i którego znałam od lat. A to bolało jeszcze bardziej. A jak te dwie rzeczy się skumulowały, to już W OGÓLE na cokolwiek przestałam mieć ochotę, i dopiero wtedy ostatecznie się poddałam. DOPIERO. WTEDY. Ale i tak z tego wyszłam. Piękne jest też to, że nijak nie mogę udowodnić jej winy, bo na co dzień sprawia wrażenie... normalnej osoby, i tylko ten, kto spędził u tej k... kobiety dłużej niż parę godzin, dni czy tygodni. A nie dogaduje się chyba tylko ze mną i rodziną od strony mojego taty, bo tylko ja nie życzę sobie, żeby traktowała mnie jak chodzące gówno. Ojca w ogóle traktuje jak mobilny bankomat. "A kupiłabyś nową pralkę? Przecież tatuś ci zapłaci." W takich chwilach mam dziką ochotę urwać jej łeb i rzucić psu sąsiadów. Nawet gdyby zapłacił, ja nie mam zamiaru prosić go o cokolwiek podobnego. "Wiesz, jakby ten kanarek ci się znudził, to można go wypuścić przez okno." Nie, kurwa, nie znudzi mi się, bo będzie chyba moją jedyną motywacją żeby w ogóle wracać do domu na noc. A jakbym musiała się go pozbyć, na pewno nie wypuszczę go przez okno, bo on tam, do cholery, umrze. Powiedziała, że wie, i zaczęła się śmiać, bo to takie śmieszne. Gdyby nie to, że boi się ptaków, byłabym pewna że przypadkiem otworzy kiedyś drzwi od klatki jak będę w szkole. Próbowałam wszystkiego. Ignorowałam ją. Prosiłam, żeby przestała. W końcu zaczęłam się na nią wydzierać. Teraz już gówno mnie to obchodzi, słucham, uśmiecham się i przytakuję. Prowokuję. Zaczyna mnie to bawić. Zawsze ucieka się do argumentu, że to dzięki niej mam dach nad głową, i jakby nikt jej za to nie płacił to wylądowałabym na ulicy. Potem żąda szacunku, bo jest osobą w podeszłym wieku, i za jej czasów nikt tak nie robił. Tak naprawdę jedyne, co jej zawdzięczam, to wzmożona odporność psychiczna, ale za to nie mam zamiaru dziękować na kolanach. Parę osób mówiło mi też, że jestem świetna w graniu jako skurwysyn. Nic dziwnego, skoro z jednym mieszkam. Człowiek uczy się całe życie, nie? Od czasu do czasu muszę tylko wylać z siebie ten jad, który w sobie kumuluję, na przykład w journalu. Żeby potem nie wylewać go na innych.

Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
  • by t-0ra, Jul 27, 2015, 2:39:59 PM


Budzę się, mam iść zrealizować receptę. Daj mi parę minut, zaraz wyjdę. Okej. Idę przed tym posłuchać piosenki. Pięciominutowej. Zanim piosenka się kończy, ona wbiega mi niemal do pokoju (nigdy nie puka, chociaż proszę ją o to od co najmniej czterech lat, ale już mniejsza z tym), wrzeszczy żebym już wychodziła, potem wrzeszczy że mam papier na podłodze i że mam go wyrzucić. Spokojnie wstaję, mówię, że to chusteczka, podnoszę i wyrzucam. Wracam do pokoju, żeby skończyć tę piosenkę. "Wiesz co, mogłabyś też od razu pójść do sklepu." Mogłabym. "Lody jakieś kup." Nie. Chyba, że sama będziesz jadła. "Ty nie będziesz?" Nie. Po co? Znowu wrzeszczy. Tym razem, że jestem bezczelna i że mam się tak nie odzywać, bo to niegrzeczne. Odpowiadam, że nie powiedziałam zupełnie nic, co mogłoby uchodzić nawet w najmniejszym stopniu za niegrzeczne. Ze stoickim spokojem, przez te dwa lata zdążyłam się chyba wprawić. "Jak nie chcesz mi iść po te lekarstwa to nie idź, tylko bez takich cyrków!" Przecież powiedziałam, że pójdę. Nic nie odpowiedziała. Jakich znowu cyrków? Czy ja coś robię źle? Nie wydaje mi się. Od samego początku to ja dostawałam po dupie. Nawet twoi rodzice cię zostawili. Ty nic nie potrafisz dobrze zrobić. Raz nawet wrzasnęła mi prosto w twarz, że jestem zupełnie jak Piotr, czyli agresywnie usposobiony mąż jej siostry. I chyba tylko wtedy naprawdę miałam ochotę bardzo mocno uderzyć ją w twarz. Nie zrobiłam tego, powstrzymałam rękę. Bogowie, gdybym wiedziała, że to się tak potoczy, nie walczyłabym tak o pozostanie w Polsce, bo plastyk. Jak myślę, że mogłabym teraz kończyć jakąś szkołę w Szwajcarii, aż robi mi się przykro, bo znowu nie wykorzystałam szansy, którą podłożyli mi prosto pod nos. Bardzo dobrze wychodzi mi utrudnianie sobie życia. Piosenka skończona, biorę torbę, wychodzę z pokoju, szukam recepty. Gdzie jest ta kartka? "Nie ma." To mam nie iść? Bo jestem już gotowa. Znowu się wydziera. Nie mam zamiaru tego słuchać. Wracam do pokoju, zdejmuję torbę. Czekam chwilę i idę do kuchni. Będziesz się teraz myć? Bo chciałabym zrobić z kretem. Wielce obrażona cisza. To mogę wziąć tego kreta? Chwila ciszy. "Możesz." Zwalczyłam chęć uklęknięcia na jedno kolano i wylewnego podziękowania. Piętnaście minut później ona gdzieś dzwoni. "Dzień dobry, ja chciałam podziękować za nowe blankiety... mam pytanie, co znaczy hasło 'zapewniamy spokój'? Jaki spokój? Wieczny spokój? To jakiś idiota chyba wymyślał, PROSZĘ USUNĄĆ BO BARDZO ŹLE SIĘ KOJARZY!" - w tym momencie trzasnęła słuchawką, nie dając nawet czasu na odpowiedź. Ta cała sytuacja przestaje mnie martwić i zaczyna bezgranicznie bawić, bo to lepsze niż niejedna komedia. Wystarczy tylko zaopatrzyć się w popcorn. Biedronkę mam 5 minut od domu.

Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Featured
No Featured Journals Yet
Check back soon for t-0ra's first featured journal.